Właśnie, że odwrotnie, z tego co pamiętam. Ja kojarzę, że poprawiał angielski innych, np. sąsiad powiedział "he don't", a on poprawił "he doesn't". :-)
Abigail ma rację.
Na tym polegała ironia, że Amerykanin z wyraźnym pochodzeniem europejskim mówił lepiej po angielsku niż Amerykanie.
Nie miał nawet obcego akcentu.