naiwny. Skąd sklepikarz takim pedagogiem?! Jak to się stało, że ci młodzi kryminaliści byli mu posłuszni?! Ale idea piękna. Pozornie trener koszykarski - naprawdę świetny wychowawca. Z kilkunastu potencjalnych więźniów uczynił wartościowych ludzi, niejednokrotnie wykształconych. Wystarczy, że widz uwierzy, że to możliwe i sam może stać się lepszym człowiekiem.
Film jest oparty na faktach, więc rzeczywistość w takim razie jest dość naiwna (zwłaszcza, że nie piszesz o szczegółach - które faktycznie mogły być naiwne, jak to uczenie się na sali, tylko o głównym wątku tak naprawdę) :P I nie byli kryminalistami, tylko jeden dał się wciągnąć przez kuzyna, bo nie widział dla siebie innej drogi (a i tak dwa razy wracał, bo wiedział, że kryminał to nie jest dobre wyjście). Nie odniosłam wrażenia w ogóle, że to złe chłopaki - po prostu leniwi, nie chcieli się uczyć, ot zwykli nastolatkowie, którzy mają marne szanse, bo urodzili się tam, gdzie się urodzili i wierzą, że dopóki jakoś będą grali, to nie muszą się uczyć. Co do pedagoga - człowiek miał zasady i mocny charakter, czasem to wystarczy. I niejeden pedagog by się kompletnie nie zgodził z jego metodami :P Ale wydaje mi się, że najważniejszym czynnikiem tutaj było to, że był szczerze zaangażowany i oni to poczuli. Że ktoś w ogóle wierzy, że mogą coś osiągnąć - chęć uniknięcia zawiedzenia kogoś, kogo szanujemy bywa potężną motywacją. Choć bez wątpienia obraz jest przerysowany, jak to praktycznie każda historia oparta na faktach. Niemniej, musiało mu coś wyjść z tego wszystkiego, skoro część zdobyła dalsze wykształcenie.