Mam wrażenie, że życie po swojemu jest dla niektórych zbyt przerażajace, żyją sobie znanymi schematami, spełniają oczekiwania rodziców/ rodziny i w głębi serca czują że coś ich uwiera. I taki jest też początek filmu, wielki ceniony artysta ocenia kandydatów do szkoły plastycznej, główna bohaterka daje z siebie wszystko ale nie mieści sie w schematach i zostaje odrzucona. Żyje w przeświadczeniu, że coś jest z nią nie tak, że jest niewystarczajaco dobra bo nie wpisuje się w schematy ( już powinna mieć plan na 30 lat do przodu). Nie twierdze, że nagle wszyscy powinni rzucić pracę i kleić brokatowe laurki. Ale przyznaję, że myślę od czasu do czasu o tym filmie i lekko się uśmiecham :)