To jak Tom zagrał Ronalda, to majstersztyk. Ktoś tam gadał o szarży, ale Paaniee, ta rola to komizm, karykatura, którą aż chce się oglądać. I można się uśmiechnąć. Bynajmniej ja tak miałem. Sceny z nim wyjęte jak z jakiejś kreskówki. Aż chciało się powiedzieć "Czy to jeszcze Tom Hardy?" Szacun za zmianę barwy głosu (Bane'a słyszałem) mowę ciała, akcent. Reggie nie aż tak imponujący ,ale maniera odtworzona dokładnie i bez zgrzytów. Szkoda, że film długi i się rozłazi dziwnie, ale role Hardy'ego godne pozytywnych nominacji.