Skusiłam się bo zobaczyłam nazwisko Freemana, więc myślę, pewnie będzie coś dobrego. Freeman - a i owszem zagrał na miarę swoich możliwości, ale pasował on do tego filmu jak wół do karety. Scenariusz jakby na szybkiego, na kolanie pisany, przewidywalny do bólu, jakiś zlepek róznych motywów z filmów akcji, pasuje bardziej do jakiegoś serialu tv w stylu McGyvera albo Gliniarza i prokuratora. Żadnych emocji ten film nie wywołuje, nie zaskakuje niczym, momentami nudzi przeraźliwie -aż dziw że takie nazwiska skusiły sie w tym zagrać.Historia do bezrefleksyjnego pogapienia się - to wszystko. Ale do prawdziwego kina to tutaj bardzo daleko.
Dodałbym jeszcze scenę przywodzącą na myśl słynny odcinek "Drużyny A" w którym zbóje wyszli bez szwanku po zderzeniu helikoptera z górą ;)
To była świetna scena. W domku myślałem, że Cusack zrobi karabin z nogi od stołu ale zabrakło mu pomysłowości w tym przypadku.