Ale też życiem milionów kobiet. To film oczywiście feministyczny opowiadający historię przemocy wobec kobiety w pewnej włoskiej rodzinie. Celna krytyka męskiej słabości (nazywana maczyzmem), wspieranej aktywnie przez katolicką religię i patriarchalny system społeczny. Nie ma to jak swoją bezradność i nieudolność odreagowywać na żonie. Dopiero wtedy czuje się ważny taki oprawca.
W tym wszystkim oczywiście tkwią dzieci, które widząc bierność matki z dużym prawdopodobieństwem będą powielać ten scenariusz - córka uległość, synkowie agresję wobec kobiet.
Nie rozumiem jednak pewnych zabiegów reżyserki, jak chociażby przedstawiania sceny przemocy jako tańca (do którego jak wiadomo trzeba dwojga) i sceny końcowej - dla mnie zaciśnięte usta są zapowiedzią dalszego milczenia, a nie walki o swoją godność i prawa. Miałam poczucie, że w pewnym momencie przestraszyła się pokazać zło z całą bezwzględnością.
Ale to zdecydowanie film wart obejrzenia i dyskusji. I idiotyczna klasyfikacja jako komedia. Wrrr
Swoją drogą nieźle bełkoty typowe dla lewicowe widowni. Znów ten paskudny katolicyzm jakby ateiści nie byli agresywni, może są tylko hedonisyyczni więc ktos was przynajmniej chce hehe
Kolejna rzecz to rozumiemy że dolny i zamożny kobiety nie uderzy? I kolejna, ta kobieta to może tak samo nieudolna, albo coś ja ciągnęło do maczysty? Bo gdzie miała oczy, ktoś ją zmuszał do ślubu?
Przypuszczam, że ateizm miał jednak znikomy wpływ na kształtowanie się obrazu kobiety w społeczeństwie włoskim w latach 40-tych XX wieku. Przemocowy aktywista lewicowy (możliwe, że i ateista, choć to trudno stwierdzić), jeśli to takie istotne, występuje natomiast w filmie "Forrest Gump".
Te dziwne sceny taneczne wpisują się zapewne w kontekst sprzeciwu wobec romantyzowania przemocowych relacji: to w końcu mężczyzna "prowadzi" w tańcu... Co do motywu zaciśniętych ust: rzeczywiście, trochę to było zaskakujące, ale chyba można to rozumieć tak, że od tej pory mimo tłumienia głosu kobiet w sferze prywatnej, będą one już miały nieodwołalnie swój "głos" w sferze politycznej.
Scena tańca była bardzo intrygująca i zostanie we mnie na dłużej, jest w jakiś sposób "piękna", ale w dalszym ciągu jest dla mnie mocno niejednoznaczna. Tak samo jak zaciśnięte usta - kulturowo oznaczają zazwyczaj odcięcie się, "nie będę z tobą rozmawiać", "nie daję ci do mnie wstępu", ale przede wszystkim niemożność, niechęć wyrażenia siebie. Zazwyczaj walka o prawa, o wolność kojarzy się z krzykiem a nie milczeniem, nawet jak jest ono pasywno-agresywne.
IMHO ten film jest wyjątkowy także dlatego, że właśnie nie opiera się na zwyczajowych skojarzeniach, ale tworzy nowy, bardzo oryginalny sposób obrazowania pewnych sytuacji. Stad ja te sceny zapamiętam na pewno na długo. Bo były zaskoczeniem, że można tak to zrobić. Łamanie przyzwyczajeń widza to też sztuka i to wielka.