zamysł słuszny. Co nie wyszło? wszystko. To nie film tylko mokry sen nastolatka (dzieciak z liceum ma chatę w której robi imprezy jak z amerykańskich filmów) i osoby queer (wystarczy obciąć włosy i git, cały gniew znika). Dialogi jak z podręcznika o inkluzowości albo gabinet terapeuty. Rodzi bezwarunkowo wspierają, przyjmują winę na siebie, sypią głowę popiołem. Koledzy nawet ci źli i tak dobrzy. Tłumaczenie kto jest cis i tans - osłabia, większej łopatologii nie ma. A tekst "używam zaimków on/jego..." zabija film. Finezja młota pneumatycznego. Baśniowy świat, w którym nawet sekretarki są miłe. Szkoda, poważny temat skopany po całości, zinfantylizowany do cna. Nawet Titane było lepsze.
Ja nie jestem w stanie dać przykładu polskiego filmu, w którym z realizmem pokazano jak imprezują przeciętni polscy nastolatkowie. Przecież to zawsze jest jakaś kretyńska zrzyna z amerykańskich filmów, w których na domówkę przychodzi pół szkoły.
Zgodzę się co do tego że cały film jest odrealniony i urwany z choinki. Chyba taki właśnie mokry sen reżysera, gdzie świat jest lepszym miejscem ;)
jak się ucina masę wątków z książki i za bardzo skupia na przekazie to tak niestety wychodzi
To film bardzo krótki, wymaga symbolicznego pokazania drogi. Takim symbolem jest obcięcie włosów. To wszystkiego nie załatwia. Dalej będzie trudno. Ale znalezienie własnej tożsamości i uświadomienie sobie w końcu, dlaczego bez, wydawałoby się, powodu, ciągle czuło się złość, frustrację i bycie nie na miejscu, to dobry początek na drodze do samoakceptacji. Nastolatkowie w prawdziwym życiu w Polsce przykładają duże znaczenie właśnie do zaimków. To bardzo ważne, jak się do danej osoby zwracasz, czy tak jak ta osoba chce, czy tak jak chcą inni. Dzieci w Polsce chodzą do prywatnych szkół, bywają bogate i nastolatkowie urządzają imprezy. Choć to faktycznie oklepany temat i lepiej byłoby umieścić akcję w zwykłej szkole. Widzę w tym filmie nie tylko wspierających rodziców, ale też odrzucających i tyranów. Rodziców motających się, którzy w obliczu groźby utraty kontaktu z dzieckiem, uświadamiają sobie, że przecież od przedszkola właściwie wiedzieli, tylko nie chcieli tego przyjąć i naprawiali dziecko. I znowu, symboliczne przedstawione sytuację, musiały się zmieścić w krótkim filmie.
myślę że studiujesz psychologię :) ok, symbolizm symbolizmem ale wszystko można pokazać po prostu lepiej zwłaszcza jak się bierze za taki temat. Nie trzeba robić plastiku i chcieć powiedzieć wszystkiego na raz. Ten film to studencki esej zaliczeniowy - studenci z reguły nie wybierają problemu tylko temat, pisza szeroko bo nie potrafią zrobić analizy szczegółu. I tu jest tak samo.