Widziałem film dwa razy, za pierwszym razem uznałem go za świetny, jakieś 2-3 lata później przeczytałem książkę, obejrzałem film jeszcze raz i stwierdziłem, że jest słaby.
Ten film sam w sobie jest dobry, ale jako ekranizacja nie dorównuje książce.
Ja najpierw przeczytałem książkę, a potem obejrzałem film, aczkolwiek uważam , że akurat ekranizacje powieści Grishama są całkiem udane. W tym filmie trochę nie podobało mi się wylansowanie Roark kosztem Jake'a, w książce zrobił parę fajnych akcji, które tu zostały średnio przedstawione (zeznania zastępcy szeryfa, wcześnie Jake mówił Looneyowi co ma powiedzieć, brak matki Willarda, kiepsko pokazana scena przesłuchania Pani Cobb). I po kiego grzyba zeznania doktora oskarżenia były przed zeznaniami doktora obrony? Przecież to naprawdę sporo zepsuło. Mogliby by wkleić jakieś dyskusje ławy przysięgłych, czy parę kłótni między Brigancem i Buckleyem ... No i to wyidealizowane zakończenie, w sensie uśmiech Buckleya i podanie ręki, głupia amerykanizacja, oni się nie cierpieli, nie odezwali się do siebie ani słowem po procesie,... To na tyle póki co, parę rzeczy by się jeszcze znalazło.