Ilość niecelnych strzałów w tym filmie powinna zasłużyć na Oscara w kategorii PUDŁO ROKU. Jeszcze nie widziałem filmu w którym pada kilkaset strzałów z kilku-kilkunastu metrów, a tylko kilka jest celnych. I to najczęściej w rękę lub nogę :-)
Reżyserowi trzeba pogratulować komedii, można było się uśmiać :-)
Bowiem zostałeś wychowany na filmowej tradycji facetów trafiających w rzuconą w powietrze dziesięciocentówkę. Rzeczywistość piszczała: broń była zawodna, czasem się rozlatywała, większość noszących ją po prostu nie umiała jej obsługiwać. Proch niesamowicie dymił, stawiając zasłonę dymną, naboje były drogie, więc większość ludzi zmuszonych do strzelania robiła to bezładnie i w panice. Szósty nabój wystrzelony i trzeba było bronią tłuc po głowach jak młotkiem.
...
W dyskusji na ten temat ktoś z USA porównał fakty do mitów. Okazało się że w JEDNYM odcinku jakiegoś serialu o dzielnych rewolwerowcach, bodajże mówiącym o słynnej z pojedynków Dodge City, zginęło od kul więcej ludzi niż mówią o tym kroniki miasta z owych lat dziesięciu. Także polecam trochę wstrzemięźliwości w ocenie. Co innego wojsko, ci strzelali dobrze, bo dużo ćwiczyli. Mieli gdzie bo od amerykańskiej wojny o niepodległość z Kólestwem Brytyjskim, USA były w stanie pokoju tylko lat dwadzieścia kilka. Podobnie myśliwi, musieli strzelać świetnie, ale robili to z broni długiej, najczęściej z pozycji leżącej lub klęcząc.
...
Pojedynki facetów wyszarpujących broń na trzy-cztery w ułamku sekundy i trafiający w serce przeciwnika to historyjki pisane przez ówczesnych dziennikarzy z Faktu.