Niezły western, z przymrużeniem oka. O ile na początku główni bohaterowie zdają się być bardzo przyjaznymi typkami, to z czasem wychodzą z nich straszne dranie, a to napędza kolejne przykre wydarzenia które ich spotykają. W gruncie rzeczy podoba mi się że nie ma tu na siłę propagowanej poprawności politycznej (zazwyczaj czarni byli strasznie idealizowani w westernach, a tymczasem Lee to obibok i cwaniak, choć można go lubić) oraz zaskakujące zakończenie, które oczywiście można było przewidzieć, ale większość i tak będzie miała niespodziankę. Niestety kilka wad też można wytknąć, choćby środkową część filmu która przypominała "Strusia pędziwiatra", musieliśmy patrzeć bowiem na ciągłe zastawianie pułapek przez Joe'go, a że żadna nie była dość skuteczna przygotowywał on następną, i następną... to było trochę monotonne. No ale warto jednak ten western polecić, choć Pollacka stać na dużo więcej.