Recenzja filmu

Polowanie (2023)
Paweł Chmielewski
Michał Czernecki
Magdalena Walach

Ustrzelić jelenia

Na swój sposób doceniam obraz Chmielewskiego – wiele jest przecież nieoglądalnych, nudnych i nieangażujących przeciętniaków. Dobrze więc kiedy trafia się średniak wciągający z fajną obsadą i dość
Ustrzelić jelenia
źródło: Getty Images
Na pierwszy rzut oka film Pawła Chmielewskiego przypomina niedawne głośne europejskie produkcje opowiadające o prowincji: rumuńskie "Prześwietlenie", ukraińskiego "Pamfira", hiszpańskie "Bestie" czy polskie "Tyle co nic". Reżyser wespół ze scenarzystami, Mirosławem Piepką i Michałem S. Pruskim (obaj byli odpowiedzialni za scenariusz "Układu zamkniętego"), celują w opowieść o małym polskim miasteczku, które popada w stagnację z powodu złego zarządzania i korupcji. Pomysł, żeby przyjrzeć się lokalnemu piekiełku, nie jest specjalnie odkrywczy. Przykłady wymienionych powyżej produkcji udowadniają jednak, że przy wnikliwej analizie zależności społeczno-politycznych w małej ojczyźnie i gęstych, niejednoznacznych portretach psychologicznych bohaterów, można kręcić prawdziwie angażujące i aktualne historie. 


Twórcy polskiego thrillera o lokalnych problemach decydują się na inną drogę i stawiają na daleko idącą uniwersalność. Portretowane miasteczko jest niecharakterystyczne, położone wszędzie i nigdzie, pozbawione regionalnej specyfiki, która tak wielką rolę odgrywała np. w "Prześwietleniu" Cristiana Mungiu (etniczny tygiel w Siedmiogrodzie). Autorzy "Polowania" wierzą, że każda gmina nad Wisłą mierzy się z podobnymi bolączkami. Jest w niej nieudolny włodarz rządzący od lat (w "Polowaniu" gra go Krzysztof Janczar), parlamentarzysta "stąd" rozgrywający swoje prywatne interesy (Andrzej Zaborski) i wreszcie miejscowy bogacz, szara eminencja, król marionetek (Artur Barciś, nazbyt demoniczny, niczym Tracz z "Plebanii" – skojarzenie o tyle nieprzypadkowe, że Chmielewski był reżyserem telenowel, m.in. "Klanu"). Jest też on – jedyny sprawiedliwy (Michał Czernecki), mimowolnie wplątany w brudne machlojki wewnętrznego "układu". 

Ta westernowa, dość szablonowa konstelacja bohaterów nie pozwala filmowi rozwinąć skrzydeł, ale też ich w pełni nie podcina. Rozpoznawalne typy postaci ułatwiają rozeznanie w ekranowej sytuacji i gwarantują gładkie zaangażowanie w losy głównego bohatera, czyli Michała Króla, moralnie prawego przedsiębiorcy, ubiegającego się o stanowisko burmistrza. Duża w tym zasługa dobrze dobranej obsady na czele z Czerneckim w roli Króla. Aktor wypada (jak zresztą zawsze) przekonująco, umiejętnie balansując pomiędzy dramatyzmem a komediowością. Udanie partneruje mu m.in. Andrzej Andrzejewski wcielający się w najoryginalniejszą i najbarwniejszą postać, Mandaryna, miejscowego poczciwego kloszarda.


"Polowanie" jest sprawnie zrealizowane, choć pozbawione autorskiej pieczęci. Film Chmielewskiego ogląda się na tyle dobrze, że gdyby scenarzyści nie zapragnęli w pewnym momencie zanurzyć się w przesadną i niepotrzebną smarzowszczyznę – picie na umór, bicie żony i odbieranie praw rodzicielskich – to z pewną tępą odbiorczą satysfakcją przeszedłbym przez seans i nie pochylił się nad wielością uproszczeń oraz skrótów fabularnych. Po pewnym zastanowieniu szczególnie niejasna i sklejana na ślinę wydaje się sieć powiązań lokalnej "grupy trzymającej władzę". Wzajemne motywacje każdego z "możnych" są sprzeczne, a jednak twórcy z uporem starają się udowadniać, że na ekranie obcujemy ze skomplikowanym przenikaniem interesów, wdzierających się do każdej dziedziny życia miasteczka. Trudno zrozumieć też dlaczego Roman Huss grany przez Barcisia, wierzy, że zrobi z głównego bohatera swoją polityczną pacynkę, przecież Król od początku jawi się jako niezłomny i moralny. Wiele wątków jest w "Polowaniu" traktowanych pretekstowo: relacje rodzinne, przeszłość bohatera i jego życie zawodowe, konflikt starego burmistrza z Hussem. Czy twórcy chcieli wytworzyć protezy wydarzeń i życiorysów, próbując wmówić widzom, że za tym, co oglądamy, czai się jakaś bardziej złożona historia? W rzeczywistości jednak głębia fabularna w filmie Chmielewskiego jest prowizorką.

"Polowanie" grzeszy również naiwnością. Proste podziały na dobrych i złych, kobiece kusicielki, koleżeńskie zdrady, a przede wszystkim wiara w tryumf tego, co słuszne wydają się zapożyczone z klasycznych westernów – chwilami podczas seansu przypominało mi się kultowe "Rio Bravo". Być może tym właśnie film Chmielewskiego różni się od innych niedawnych opowieści o europejskiej prowincji. Zarówno w "Polowaniu", jak choćby w "Pamfirze" Dmytro Sukholytkyy-Sobchuka peryferia kojarzą się z Dzikim Zachodem. Polska produkcja wyraźnie czerpie jednak z westernowego, schematycznego wzorca z lat 50., za to ukraiński obraz przywodzi na myśl późniejsze antywesterny wywracające kodeks moralny gatunku do góry nogami. 


Najciekawszy u Chmielewskiego jest tytułowy motyw polowania wykorzystany zarówno literalnie, jak i metaforycznie. Twórcy udanie parafrazują kuriozalne doniesienia medialne o wypadkach, jakie przydarzały się myśliwym, którzy wszystko i każdego mogli pomylić z dzikiem. Leśne łowy stają się więc na ekranie pretekstem do pokazania bezprawia. Główny bohater mimowolnie występuje tu w roli zwierzyny – dumnego, ale i naiwnego króla lasu – jelenia (również w pejoratywnym znaczeniu, głupca). 

Nie umiem i nie chcę jednoznacznie krytykować "Polowania", bo nie powinno się surowo oceniać filmów, które dobrze się nam oglądało. Na swój sposób doceniam obraz Chmielewskiego – wiele jest przecież nieoglądalnych, nudnych i nieangażujących przeciętniaków. Dobrze więc kiedy trafia się średniak wciągający z fajną obsadą i dość wartką akcją, nawet jeśli po brzegi wypełniają go naiwność i schematy.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones