Dwie premiery tego tygodnia zasłużyły sobie - zdaniem redakcji - na wyróżnienie znakiem jakości
Filmweb poleca. Pierwszy z filmów to brazylijski
"Aquarius" Klebera Mendonça Filho ze wspaniała rolą
Sonii Bragi - do kin wejdzie w piątek. Drugi to natomiast
"Okja" Joon-ho Bonga z
Tildą Swinton,
Paulem Dano i
Jakiem Gyllenhaalem. Produkcja nie wchodzi do kin, od 28 czerwca będzie można zobaczyć ją na serwisie Netflix.
Sprawa wymaga wyjaśnienia. Dotąd polecaliśmy jedynie premiery kinowe. Postanowiliśmy jednak pójść z duchem czasu i brać pod uwagę również oryginalne produkcje dostępnych w Polsce serwisów streamingowych (m.in. Netflix, Showmax, Amazon, HBO GO).
"Okja" mieści się w tej kategorii, jest bowiem filmem przez Netfliksa wyprodukowanym, a nie jedynie jedną z pozycji dostępnych w ofercie serwisu. Przy polecaniu nie będziemy natomiast brali pod uwagę filmów, które po prostu trafiają do internetowej dystrybucji.
Tak o
"Aquariusie" i
"Okjy" pisał Michał Walkiewicz:
Trzykrotnie nominowana do Złotego Globu Sonia Braga (pamiętna Leni Lamaison z "Pocałunku kobiety-pająka" Hectora Babenco) zniknęła z radaru dużych wytwórni prawie dwie dekady temu i przez ostatnie lata grywała głównie w Brazylii. W "Aquariusie" daje występ, który zasługuje na wszelkie laury. Jej Clara jest twarda i wrażliwa, empatyczna i pełna erotycznej energii. Partnerują jej przede wszystkim plenery i wnętrza zdejmowane przez operatora z bezbłędnym wyczuciem wizualnej materii, wpisane w precyzyjnie skomponowane kadry. Filho bez trudu udowodnia, jak często nadużywamy frazy o mieście jako równorzędnym bohaterze filmu. Całą recenzję przeczytacie
TUTAJ.
"Okja" to kolejny po "The Host Potworze" oraz amerykańskim "Snowpiercerze" obraz, w którym rozmaite konwencje nie znoszą się wzajemnie, lecz pracują na korzyść całości. To twórca, który potrafi zmieścić grozę i czarny humor nie tylko w jednej scenie, ale nawet w pojedynczym kadrze by wspomnieć moment, w którym pijany i błaznujący Jake Gyllenhaal szczuje Okję przyrządem do badania jakości mięsa (jak się domyślacie, przypomina ono średniowieczne narzędzie tortur). Na podobnej opozycji wznosi się zresztą cały film, stanowiący alegorię społeczeństwa zatroskanych i mięsożernych hipokrytów. I choć o tym, że nie da się jednocześnie zjeść świnki i mieć świnkę, opowiadało już wielu filmowców, to chyba żaden nie groził nam palcem w tak efektowny sposób. Całą recenzję przeczytacie
TUTAJ.