Relacja

BERLINALE 2024: Sebastian Stan zupełnie inny niż zwykle? Recenzujemy "A Different Man"

autor: /
https://www.filmweb.pl/article/BERLINALE+2024%3A+Recenzujemy+%22A+Different+Man%22+z+Sebastianem+Stanem-154177
BERLINALE 2024: Sebastian Stan zupełnie inny niż zwykle? Recenzujemy "A Different Man"
źródło: Materiały prasowe
W Konkursie Międzynarodowym tegorocznego Berlinale startuje "A Different Man" w reżyserii Aarona Schimberga. To opowieść o nowojorskim aktorze, którzy przechodzi radykalną operację, by zmienić swój wygląd do roli. W filmie wystąpili znany z kinowego uniwersum Marvela czy serialu "Pam i Tommy" Sebastian Stan oraz Renate Reinsve, gwiazda nominowanego do dwóch Oscarów "Najgorszego człowieka na świecie". Produkcję recenzuje dla nas Adam Kruk. 

GettyImages-2015203955.jpg Getty Images © Andreas Rentz


Wszystko o Edwardzie (recenzja filmu "A Different Man", reż. Aaron Schimberg)



Ostatnie lata w amerykańskim kinie bezsprzecznie należały do studia A24. Napełniło je ono oryginalnością czy wręcz ekscentrycznością, szukało nowych ścieżek, ale i śmiało korzystało z tradycji kina gatunkowego i produkcji klasy B, zasypując podziały między maistreamem a niezalem. Wszystko to odnajdziemy w pokazanym w konkursie 74. Berlinale "A Different Man", doskonale wpisującym się w portfolio studia. Pod pewnymi względami film Aarona Schimberga zrymować się może z "Dream Scenario" – znów problematyzowana jest fizyczność, która może być tyle przedmiotem zainteresowania, co przekleństwem. Zobaczyć go można też jako trochę krótszą i bardziej udaną wersję "Bo się boi", mamy tu bowiem dość podobnego bohatera z kategorii "przegrywów" oraz zbliżony punkt wyjścia – za to rozwinięcie historii wydaje się dużo ciekawsze, bardziej przewrotne i zabawne.
  
Edward (Sebastian Stan odmieniony przez mistrza charakteryzacji Mike’a Marino) to niezbyt utalentowany i jeszcze mniej wzięty aktor, który próbuje wybić się w niszy ról dla osób bardzo charakterystycznych – cierpi, jak się wydaje, na nerwiakowłókniakowatość. Brak sukcesów na polu zawodowym, jak i na paru innych, sprawia, że coraz mocniej – niczym rzeczony Bo – bunkruje się w swoim mieszkanku na Brooklynie. Staje się ono metaforą więzienia jego własnej psychiki, a jej depresyjność (traktowana jednak z przymrużeniem oka) symbolizuje kapiąca z sufitu czarna ciecz – trudno powiedzieć, czy realna, czy wyobrażona. Sąsiad z naprzeciwka wyzbył się już w tym mrocznym miejscu całej nadziei i popełnił samobójstwo – w życiu Edwarda pojawia się jednak promyk słońca. Jest nim wprowadzająca się obok Ingrid, początkująca dramatopisarka (w Nowym Jorku, jak wiadomo, wszyscy są artystami), którą, jako jedną z nielicznych, nie przeraża i nie odrzuca fizjonomia bohatera.

Tylko czy będzie nim zainteresowana również romantycznie? Czy film powtórzy melodię znaną z – przywoływanej tu zresztą – "Pięknej i bestii"? Jeśli tak, to nie na sposób, którego początkowo można by się spodziewać. Bo trzeci film Aarona Schimberga (i pewnie to cecha większości produkcji A24) nie powstał, by nas utwierdzać, woli zaskakiwać i prowokować. I choć powiela pewne schematy i konwencje (test Bechdel oblewa na przykład po całości), jednocześnie się z nich naśmiewa i z nimi dyskutuje. Zasługa w tym nie tylko świetnego scenariusza i pewnej ręki reżysera, ale i aktorów, którzy doskonale wiedzą, w czym grają – a przynajmniej wiedzą, w czym nie grają.
 
Fenomenalnie w roli Ingrid wypada Renate Reinsve, która po Złotej Palmie za "Najgorszego człowieka na świecie" przeżywa właśnie swoje anglojęzyczne breakthrough – w konkursie tegorocznego Berlinale znalazł się jeszcze jeden film z jej udziałem, dystopijny "Another End". Znów jest współczesna do granic i choć funkcjonuje w filmie jako przedmiot pożądania, nie pozwala swojej bohaterki sprowadzić do trofeum w rywalizacji dwóch mężczyzn. Bo prócz kłód, które na drodze do szczęścia rzuca pod nogi Edwarda jego własna fizyczność (a może jednak coś o wiele głębszego?), w pewnym momencie w kadrze pojawi się też Oswald… Przyjaciel, konkurent, sobowtór? Bez wysiłku i złych intencji, stopniowo przejmuje życie Edwarda – niechciane i odrzucone, a jednak jego własne. Grający go brytyjski aktor Adam Pearson, faktycznie dotknięty nerwiakowłókniakowatością (pamiętać go możemy z "Pod skórą" Jonathana Glazera czy poprzedniego filmu Schimberga, "Uwięzieni"), nadaje mu naturalny urok, charyzmę, a do tego jak śpiewa!

Całą recenzję Adama Kruka przeczytacie TUTAJ.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones